Pokazywałam Wam w czerwcu prezenty z okazji Dnia Dziecka, którym między innymi była piankowa mata [KLIK].
Dzisiaj przychodzę z aktualizacją pierwszej, hurraoptymistycznej recenzji.
Mata jest użytkowana praktycznie równe 3 miesiące. Niestety jej stan wskazywałby na coś zupełnie innego :/
Bawi się na niej głównie dziecko, fakt zdarza się że my rodzice też na niej chwilkę poleżymy lub posiedzimy bawiąc się z Maluchem. No i od czasu do czasu wpadnie na nią pies, który jest z niej przeganiany, ażeby większych szkód nie robić.
W miejscach składania maty, porobiły się takie jakby "odparzenia", czyli tak jakby pod zewnętrzną warstwą foli zrobiły się bąble powietrza.
Z pewnością ma na to wpływ, fakt iż zabieramy ją (a co za tym idzie składamy) w niemal każdą podróż.
Kolejnym zarzutem jest to, że nie jest odporna na wgniecenia. Wystarczy, że nasz maluch mocniej zaparł się na jakiejś zabawce, a raz nawet mamie się to zdarzyło i niestety już powstaje trwałe wgniecenie w piance i/lub dziura.
Jak już zauważyłam zaraz po kupieniu maty niestety nie jest odporna na psie pazury (chociaż tego się całkowicie spodziewałam).
Na zdjęciach widzicie, większość powstałych szkód. Póki co stwierdziłam, że będziemy ja odwracać na tą zniszczoną stronę. Jak już nie będzie się nadawała do pokazywania światu, to wtedy będziemy używać drugiej strony.
Przyznam się, że za cenę 120 zł spodziewałam się czegoś lepszego, a przede wszystkim trwalszego.
Jak już zauważyłam zaraz po kupieniu maty niestety nie jest odporna na psie pazury (chociaż tego się całkowicie spodziewałam).
Na zdjęciach widzicie, większość powstałych szkód. Póki co stwierdziłam, że będziemy ja odwracać na tą zniszczoną stronę. Jak już nie będzie się nadawała do pokazywania światu, to wtedy będziemy używać drugiej strony.
Przyznam się, że za cenę 120 zł spodziewałam się czegoś lepszego, a przede wszystkim trwalszego.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz