wtorek, 10 stycznia 2017

Planowanie i organizacja czasu - The Happy Planner vs. Bullet Journal cz2.

W tej części porównania chciałabym Wam przedstawić ideę bullet journalingu, o której dowiedziałam się od Kreatywy Klaudyny Maciąg 😊.

Na początku pooglądałam sporo filmików na temat bullet journal, zaczęłam od oryginalnej metody Rydera Carola, jednak ta nie do końca przypadła mi do gustu.

Moją tablicę instagramową zaczęły powoli zalewać przepiękne strony bullet journali z całego świata. Postanowiłam zapisać się do facebookowej grupy Bullet Journal Polska, należą do niej niesamowicie kreatywne osoby. Początkowo przejrzałam wszystkie posty i zdjęcia uczestników i powiem szczerze, że ta metoda zaczęła mnie bardzo kusić. Tym bardziej, że Happy Planner jest tak nieporęczny, że nie mogę go nosić ze sobą.

Postanowiłam spróbować. Tym bardziej, że najpiękniejszą rzeczą w tej metodzie jest to, że tak naprawdę potrzebujemy wyłącznie zeszytu czy też jakiegoś notatnika i długopisu. Tyle, nic więcej.

Wybrałam się do małego sklepu papierniczego po notes. Niestety wyboru za dużego nie było. Panie sprzedawczynie o notesach w kropki (dedykowanych do bullet journalingu) nie słyszały wcześniej.
Chwyciłam więc gładkiego  Leuchturma 1917 (tak, to te notesy są jednymi z najczęściej kupowanymi do bujo) ale one są produkowane w Niemczech, więc nietrudno o ich dostępność. Jest on w twardej oprawie, posiada bardzo wygodny zeszytowy format a5, zamykany jest na gumkę.

Zaopatrzona w notes i cienkopis zaczęłam tworzyć swój planner od listopada. Nie obyło się bez pomyłek i i różnorakich zmian. Aczkolwiek za to pokochałam bullet journal

  • jest to elastyczna forma, którą możemy dopasowywać wedle naszych potrzeb 
  • układ tworzymy sami, w sposób jaki nam odpowiada. Nie ograniczamy się do sztywnych tabelek czy rubryk nadrukowanych w gotowych kalendarzach. Możemy rozrysowywać nasze dniówki codziennie uwzględniając tyle miejsca ile nam potrzeba na zadania. 
  • jeżeli coś nam nie pasuje, po prostu w kolejnym tygodniu to zmieniamy. 
  • ponadto możemy wzbogacać nasz planner o dodatkowe kolekcje. Są to rożnego rodzaju listy i trackery, np. lista przeczytanych książek lub lista książek które chce się przeczytać, tracker do śledzenia obejrzanych odcinków ulubionych seriali, w zasadzie możemy dodać co nam się tylko podoba lub co jest nam do szczęścia potrzebne. Ogranicza nas tylko nasza kreatywność. 


moje bujo zawiera m.in. całoroczny kalendarz, future log (czyli miejsce do wpisywania wydarzeń na przód, o których wiemy), później mam układ miesięczny, miesięczny tracker nawyków, następnie układ tygodniowy z planem posiłków i lista zakupów oraz dniówki.
Podsumowując, odkąd prowadzę bullet journal Happy Planner stał się moim domowym plannerem. 
Leży na biurku, żeby był zawsze pod ręką. Podliczam w nim wszystkie wydatki, planuję posiłki na cały miesiąc z góry. Wpisuję jakieś zadania do wykonania w domu.
Natomiast w bujo notuję wszystko, jest on moim towarzyszem w ciągu dnia w domu i poza  nim. Są tu przepisywane z HP plany posiłków na dany tydzień, pod które robię listy zakupów. Notuję wszystkie zadania jakie mam do wykonania w ciągu dnia, przyjemnie jest później wykreślać te wykonane. Co prawda rozrysowywanie tygodniówek i dniówek zajmuje chwilkę czasu, jednak gdy już znajdziemy swój układ, to naprawdę idzie bardzo szybko. Zresztą uwielbiam te chwile, szczególnie wieczorem, gdy Mały już śpi, a ja mam chwilę dla siebie. Mogę sobie porysować czy ozdabiać strony wedle np. danego nastroju. 
Co do przyszłości Happy Plannera, to z pewnością wykorzystam jego wkład do końca roku. Później całkiem prawdopodobne, że wykorzystam dyski do stworzenia hybrydy bullet journala, w której będę miała wszystkie swoje kolekcje i budget planner. 
Jesli zaś chodzi o bujo to następny zeszyt chwiałabym żeby był w kropki, ponieważ rysowanie w gładkim notesie jest nieco pracochłonna i niestety nie jest idealnie prosto jak bym chciała 😛

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz